Pieśń w oschłości

Dlaczego, Panie, tak smutno w mej duszy?
Czemu doznaję wewnętrznej katuszy?
Czemu mój rozum kryją ciemne chmury?
A serce tłoczy smutek tak ponury,
Że duszę wprawia jakoby w konanie,
Czemu Cię w sercu nie odczuwam, Panie?!
Wokoło mej duszy krążą straszne mary
Okropnych pokus - zwątpienia, niewiary.
O, Boże! Czy już nigdy nie zagości
W mym biednym sercu promień Twej miłości?
Czy już nie doznam Twej Boskiej opieki?
Czym Cię, o Panie, straciła na wieki?!
Jeszcze do Nieba zwracam głos, o Panie,
Lecz ono zda się głuche na wołanie
Dobywające się z duszy w cierpieniu.
Czy długo mam tak trwać w tym opuszczeniu.
Gdybym wiedziała, że ono z miłości
Twojej pochodzi, nie z mej niewierności,
Chętnie do śmierci w tym bólu bym trwała,
Gdybym w mym sercu tę pociechę miała.
Lecz właśnie na tym uczuciu mi zbywa,
Dlatego oschłość moja tak dotkliwa,
Dlatego płynie z głębi mojej duszy
Bolesna skarga, może ona skruszy,
Może roztopi lód obojętności
I znów powróci - złoty czas miłości.
Żeby odzyskać stracone skupienie,
To obwaruję tak silnie sumienie,
Że żadne pyłek grzechu nie zagości
W nim, a tak mimo wewnętrznej oschłości
Będę spełniała Twą wolę, o Panie!
Choćbyś do śmierci przedłużył konanie,
Wsparta Twą łaską - będę trwać przy Tobie,
Aż członki moje złożą w zimnym grobie.
Wtenczas ma dusza z ciała rozwiązana
Z czyśćca na ziemi wzniesie się do Pana.
Wtenczas nie pomna na ziemskie oschłości,
Śpiewać tam będzie wieczną pieśń miłości.

11.02.1915 r.