Kuszenie - kontemplacja

Duchu mój przenieś się jak ptak skrzydlaty,
W czasy odległe, w zajordańskie góry,
Rozmyślaj nad tem, co było przed laty,
Wzleć w niebo jako orzeł srebrnopióry,
Swą wyobraźnię wprowadź w świat bogaty,
Niech jej odsłonią tajniki, lazury;
Wglądnij w kuszenie na puszczy Chrystusa,
Przedstaw, co czyni wśród świata pokusa.

Już wiek dwudziesty od tej chwili płynie,
Która w mej myśli jawi się tak żywo,
Jakby to wszystko było w tej godzinie.
Cheruby! Tkajcie myśli mej przędziwo,
Niech żaden odblask z onej nie zaginie,
Niech skuje piękno w potężne ogniwo
Słowa twórczego, niech wątek żeń snuje,
Niech swej twórczości potęgą - czaruje.

Od wód Jordanu, szedł miarowym, krokiem
Król duchów, Chrystus, w głąb górskiej krainy,
Wzrok Jego patrzał z wyrazem głębokim
Którym przenikał dusz ludzkich głębiny.
Słońce w oddali promieni urokiem
Chciało wyzłocić grzbiet gór wiecznie siny,
Blaskiem padało na skroń Stwórcy swego,
Grą barw zdobiło - drogę Wszechmocnego.

Lecz On nie zważał na przyrody czary,
Na tchnienie piękna w bogatej naturze,
Rozmyślał o dniu swej wielkiej Ofiary,
O tej godzinie, gdy w krwi swej purpurze
Stanie przed Ojcem, by wziąć za nas kary.
Więc krokiem prędkim, ku Czartowej Górze
Wzwyż postępował, aż stanął u szczytu
Oblany potem i blaskiem błękitu.

Pustka wokoło zalegała górę,
Pośród rozpadlin i jarów, mchy rosły,
Krajobraz czynił wrażenie ponure,
Jakby go siły demoniczne wzniosły,
Wkoło mgły gęste tworzą ciemną chmurę,
Pośród nich, sępy, jak piekielne posły
Szybują szybko, węże i szakale
Pośród rozpadlin zamieszkują stale.

Podobno kiedyś Eliasz zamieszkiwał
Wierzch onej góry, gdzie mu Bóg przez kruka
Posyłał żywność; tu on się wsłuchiwał
W wewnętrzne głosy, tu wśród puszczy szukał
U stóp Jechowy ratunku, tu wzywał
Pomocy bożej, by czartowska sztuka
Spełzła na niczem. Do walki z Baalem
Sposobił ducha: postem, modłą, żalem.

To samo miejsce Chrystus obrał sobie
Do walki z wrogiem odwiecznym ludzkości.
Klęknął wśród groty, w górę ręce obie
Wzniósł i słowami pełnemi miłości
Zaczął modlitwę: "Ojcze ślę ku Tobie
Ofiarę z siebie za dzieci twych złości".
Takie to Chrystus modły wielkiej treści
Słał w Niebo, poszcząc przy tem dni czterdzieści.

Wycieńczył postem swe człowiecze siły.
Na to uwagę zwrócił duch ciemności.
Myśli Chrystusa dlań zakryte były,
Wiec - wywnioskował, że ten, który pości
Musi głód odczuć; te myśli krążyły
W jego istocie i wnet kształt całości
Planu przybrały, by Go chlebem skusić,
Lub do wyznania Bóstwa swego zmusić.

Więc duch ciemności postać pustelnika
Bierze na siebie i na progu siada
W grocie, gdzie Chrystus modlitwą przenika
Strefy niebieskie, Ten, co niebem włada,
Nawet nie spojrzał na postać nędznika,
Choć ten o cudach Jego rozpowiada.
Chrystus w modlitwie wnętrznej zatopiony
Czas cały wzrok miał w niebiosy utkwiony.

Lecz duch ciemności nie dał za wygrane,
Mówił, że zmęczył się bardzo podróżą...
Że czyny, cuda Chrystusa są znane,
Że w całym kraju ma - powagę dużą,
Że serca ludzkie świętośćią - porwane
Jaką w Chrystusie widzą, już Mu służą;
Więc po co ciało gnębi bez litości?
Tak się wciąż modli, tak surowo pości?...

Tyś jest Syn Boży, więc obcujesz z niebiem;
A Bóg wysłucha próśb swojego Syna;
Cóż być szkodziło nakarmić się chlebem?
W rozmowie swojej, tak kusić zaczyna
Książę ciemności: Bóg wysłucha Ciebie,
Bo w Tobie nigdy nie powstała wina,
Możesz uczynić cud, widzisz ten kamień,
Jeśliś Syn Boży! To go na chleb zamień.

Z chytrością w głowie wymawiał te słowa.
Chrystus w modlitwie był wciąż zatopiony,
Nie poruszyła Go szatańska mowa,
Wzrok - tkwił w niebiosach, gdzie duch rozmodlony
Obcował z Ojcem, więc pokusa owa
Nie tknęła ducha, bo ten był złączony
Z Bogiem, więc Chrystus nie spuszczając powiek
Wyrzekł: nie samym chlebem żyje człowiek;

Lecz słowem - które z ust Bożych pochodzi.
Słowami temi, jak gromem rażony
Przepadł w ciemnościach duch, co w Bóstwo godził
Pokusą; łatwo został zwyciężony
Potęgą Słowa, co się z Boga rodzi...
Musiał ustąpić w walce powalony,
Książę ciemności, a potomność cała,
Z ust Boga wielkie słowa usłyszała.

"Nie samym chlebem żyje człowiek" w świecie,
Lecz każdem słowem, co pochodzi z Boga...
O ludy! Czy wy dziś sobie zdajecie
Sprawę z tych wielkich słów, w których się droga
Prawda zawiera, czy wy to czujecie,
Jak moc piekielną przejmuje wskroś trwoga
Wobec piękności i potęgi słowa,
W którym się zaród Bożej myśli chowa.

Wyrzekł Bóg słowo i powstały światy
Bezliczbnie krążą po niebios błękicie,
Ziemia się zdobi w rośliny i kwiaty,
We wszystkich tworach, tętnem bije życie...
Człowiek podziwia krajobraz bogaty
Całej przyrody, która w swym rozkwicie
Wszystkie swe płody, czary i natchnienia
Składa pod stopy - Króla wszechstworzenia.

Nie tylko chlebem, ale wszelkiem słowem
Z ust Boga wyszłem, żyj na ziemskim globie.
Niechaj treść Słwoa ciągle blaskiem nowym
Świeci na drogach twych - o każdej dobie,
Niech myśli twoje wypowiada zdrowym,
Poglądem na świat, w formie i sposobie,
Niech głębię ducha odtwarza w wyrazie,
Niech milknie, ale w miłosnej ekstazie...

Człowiecze! Jakże wielkim jest dar słowa,
Jaka w tym darze mieści się potęga,
Ileż to piękna zawiera wymowa?
W jakie głębiny ducha ona sięga,
Odcienie myśli, jawi forma nowa
Wyrazów twórczych, nią ludzkości księga
Dziejów i czynów została stworzona,
Nią się objawia wszelka myśl natchniona.

Dość tych określeń, niechże się nie sili
Duch mój, odsłaniać słowa tajemnice...
Wszystkie narody w sądu wielkiej chwili
Ujrzą wpływ słowa, gdy Bóg swe oblicze
Ukaże wszystkim, co na ziemi żyli,
Wśród huku gromów, których błyskawicie
Oświecać będą Majestat wspaniałem
Blaskiem, to Słowo, co się stało Ciałem!

Był ranek, ledwo pierwsze brzaski słońca
Zaczęły złocić sine grzbiety góry.
Książę ciemności, nie pamiętny końca
Pierwszej pokusy, zaczął po raz wtóry
Snuć plany kuszeń, by Ten, co zamąca
Spokojność piekła, sam wplątał się w sznury
Więzów piekielnych, by w nich wiecznie zostać.
Tu zły duch przybrał Eliasza postać.

Głowę miał łysą i rysy surowe,
Z ramion mu spływał płaszcz wełniany gruby,
Zdobny w blask słońca i mgły porankowe,
Zręcznie się zabrał do Chrystusa zguby,
Kornie się chyląc do stóp - zaczął mowę;
Że Bóg już skrócił Izraela próby,
Że właśnie jego posłał, by ogłaszał
Chrystusa, jako zbawcę, Mesyasza.

Dziś w Jeruzalem masz być ogłoszony
Chrystusem Królem, na znak Bożej woli,
Przeze mnie cudem będziesz przeniesiony.
Pan się nie wzbraniał, milczeniem przyzwolił.
Szatan się zbliżył, na płaszcz rozpuszczony
Porwał Chrystusa, z początku powoli
Kołysząc lekko, wzbił się pod błękity,
Postawił Pana na Świątyni szczyty.

Srebrny głos trąby wzywał na Ofiarę
Poranną, tłumy były zgromadzone.
Szatan w swej złości przebrał zwykłą miarę.
Rzekł do Chrystusa: chwile naznaczone
Teraz są właśnie, wykrorzystaj wiarę
W chwili, gdy mają serca rozmodlone
Objaw się tłumom, a jeśliś Syn Boży?
Opuść się na dół, a lud, hołd Ci złoży?

Gdy Cię zobaczą tak zstępującego
Z nieba, wśród głosów trąby, modłów ludzi,
Wnet Cię uznają za Syna Bożego,
Bo cud tak wielki, podziw w nich obudzi.
Dla upiększenia kuszenia swojego
Myśląc, że pychę w Chrystusie rozbudzi,
Wzniósł się w powietrze i z tej lekkiej fali
Zaczął przemawiać do Pana z oddali...

Nie bój się zstąpić, bo jest napisano
Iż Bóg aniołom rozkazał o Tobie,
By Cię na ręku nosili, więc dano
Ich do posługi w każdej życia dobie.
Czy nie chcesz, by Cię za Króla obrano?
Zastąp - nie obrazisz o kamień swej nogi,
Rzekomy Eliasz przybrał wyraz wrogi.

Chrystus stał milcząc, tylko wzrok w niebiosy
Wzniósł, a po chwili rzekł do ducha złego:
"Zaś napisano" u Mojżesza o tem:
"Nie będziesz kusił Pana Boga twego".
W onym momencie, ten co dzierży losy
W swej Bożej dłoni, stworzenia wszelkiego
Kilkoma słowy pokonał szatana,
Który znikł, jak mgła wichurą rozwiana.

A wszechmoc Boża Chrystusa uniosła
I postawiła znowu na pustyni.
Z onej pokusy głęboka i wzniosła
Myśl w duszy ludzkiej ciągły postęp czyni.
Konieczność walki z człowiekiem się zrosła,
Kto nie śmie walczyć z pychą, ten zawini
Podwójnie: raz, że posłuchał szatana,
Drugi - że nie chce czerpać z zasług Pana.

O duchu ludzki! Jeśli wyniosłości
Nie będziesz zwalczać w myśli twej zarodzie,
Wnet pycha w twojem wnętrzu się rozgości.
Duch ze swym Stwórcą żyć będzie w niezgodzie.
Jako plon - wyda czyny pełne złości,
Które pociągną na się kar powodzie,
W końcu świat pozna twe fałszywe cuda,
Bo walka z Bogiem, nigdy się nie uda...

Książę ciemności jeszcze nie uwierzył
W porażkę drugą, więc znowu próbuje,
Trzecią pokusą w Chrystusa uderzyć.
Chociaż swą słabość względem Pana czuje
Taktykę walki zmienił i rozszerzył
Sieci zdradzieckie, gdzie zgubę gotuje,
Blaskiem potęgi swej chce olśnić Pana;
Jakby Mu była potęga nieznana.

Zmęczony postem, wyszedł Chrystus z groty,
Stał - wodząc smętnym po pustyni wzrokiem,
Nagle usłyszał, jakby burzy grzmoty.
Wicher gnał obłok, który swym urokiem
Czarował zmysły, blask bił z niego złoty,
Okrążył grotę półkolem szerokiem,
I do Chrystusa wprost swym biegiem zmierza,
W wnętrzu niósł postać Anioła rycerza...

Okrył Chrystusa, jak trąba powietrzna,
Porwał Go w górę, aż na skalne szczyty.
Szatan czuł dobrze, że gdy ostateczna
Próba zawiedzie i on znów pobity
Słowem Chrystusa zostanie, to wieczna
Hańba go czeka, nie triumf, zaszczyty,
Więc wszystkie siły wytężył w pokusie,
Żeby zwycięstwo odnieść na Chrystusie.

Stanął przed Panem w pełni majestatu,
Jak władca świata, w koronie na głowie,
W zbroi ze złota, w płaszczu ze szkarłatu.
Chrystus wciąż czekał, co Mu szatan powie.
Ten szeptał cicho: Chcesz się przyjrzeć światu?
(Czarowne dźwięki drżały w onej mowie)
"Patrz, kim ja jestem!... To królestwo moje,
Jam panem świata, w blasku chwały stoję".

Teraz pokażę Ci moją potęgę - 
Wznieś oczy, przypatrz się państwu mojemu.
Patrz w dzieje świata, jak w otwartą księgę.
Czy serce ludzkie czarowi onemu
Może się oprzeć? Masz moją przysięgę,
Że wszystko dam Ci. Nie wierzysz mi, czemu?
Jam panem świata, a więc wszystko mogę...
Mam w dłoni szczęście, ból, rozpacz i trwogę.

Jak za dotknięciem różdżki czarnoksięskiej,
Trysnęły w blaskach wszechświata widoki:
Od skromnych czarów wśród pól drogi wiejskiej,
Aż do pałaców z wieżami w obłoki.
Od ciżby ludu w dzielnicy podmiejskiej,
Aż tam, gdzie ginie horyzont szeroki,
Wszystko jawiło się drżące rozkoszą,
Bez śladu cierpień, które szczęście płoszą.

Tu czarujące góry, ciemne lasy,
Tu znów pałace lśniące swym marmurem,
Tu rozkwieconym łąk prześliczne pasy,
Tu znów ogrody, w których ptactwo chórem
Opiewa miłość, tu znowu wywczasy
Mają zwierzęta pod nieba lazurem.
Wszystko wśród blasków i rozkoszy żyje.
Zda się, że tylko z czary szczęścia pije.

Promienie słońca złocą wszystko z góry,
Czar niebios, z czarem na ziemi się splata.
Drgają wód głębie, błyszczą się marmury,
Pieśń o rozkoszy w strop nieba ulata,
W błękicie płyną, jak z koronek chmury
Wierzchy gór kryje tęczowych mgieł szata
Wszystko harmonią tchnie i czar rozlewa
Cały świat zda się pieśń o szczęściu śpiewa.

A wszystko takie bliskie, takie cudne,
Że tylko sięgnąć, a już będzie w dłoni.
Te ciche wioski i te miasta ludne,
Rwące potoki o przejrzystej toni,
Te blaski słońca i te barwy złudne
I te rozkosze, których nikt nie broni.
Wszystko tak bliskie i czarem owiane,
W życiu człowieka takie pożądane...

Widzisz, to wszystko dziś do mnie należy,
To moja własność, mnie ten świat uznaje,
Na me skinienie, wszystko do mnie bieży,
Całemu światu, ja prawa nadaję!...
Nie znam, kto by się z mą potęgą zmierzył.
A jeśli ja dziś tu przed Tobą staję,
Tylko dlatego, żeś jest Mesyjaszem,
I twe królestwo świat obejmie z czasem.

Ty masz założyć królestwo na ziemi,
Więc ja Ci pierwszy chcę torować drogę,
Chcę Cię otoczyć dobrami mojemi,
Wszystko uczynię, co chcę i co mogę:
Chcesz skarbów? To wnet obsypię Cię niemi.
Żądasz potęgi? Wzbudzę w sercach trwogę.
Wciąż opiekować będę się Twym tronem,
Jeśli upadłszy - uczcisz mnie pokłonem...

Chrystus wciąż milczał, a postać szatana
Rozmiary wielkie w przestrzeni przybrała,
Jakby wielkością chciał wydobyć z Pana
Odpowiedź korną, a przyroda cała
Grą barw, cudnemi pieśniami kołysana,
Skąpana w słońcu, rozkoszą dyszała.
Chrystus stał patrząc wprost w oczy olbrzymowi
I słowa wielkie w zawieszeniu trzymał.

Wśród tych powabów, rozległo się słowo:
"Pójdź precz szatanie!" Dość twoich nadużyć,
Bo napisano Mojżesza wymową: 
Bogu się kłaniać będziesz, Jemu służyć.
Słowa te brzmiały, jak gromy surowo,
Zdało się - mogły sobą wszechświat zburzyć.
Widzenia znikły. A władca świetlany
Zapadł się w przepaść, słowem pokonany.

Chrystus sam jeden pozostał na górze.
Zmrok już zapadał i gwiazdy świeciły
Łagodnym blaskiem na niebios lazurze,
Pustka szarzała, krople rosy lśniły.
Chrystus odczuwał wyczerpanie duże,
Więc pragnął wzmocnić swe człowiecze siły.
A nie chcąc cudów czynić sam dla siebie
O pomoc zwrócił się do Ojca w niebie.

Ojciec wysłuchał i wnet aniołowie
Swym jasnym wieńcem otoczyli Pana
Zaczęli służyć Mu. A któż wypowie
Ile rozkoszy mieściła wygrana
Walka z szatanem, to się w ludzkim słowie
Nie da wyrazić; tylko skołatana
Dusza pokusą, tę rozkosz odczuje,
Gdy się w objęciach Boga już znajduje.

O duchu ludzki, patrz kto był kuszony?
Kto i dlaczego? Dopuścił na Siebie
Pokusę, choć był bez grzechu zrodzony,
Chociaż był Bogiem, równym Ojcu w niebie;
Dlaczego szatan został dopuszczony,
By kusić Boga? Patrz - Chrystus dla ciebie,
Dla twej pociechy zniósł widok szatana,
Chciał - by pokusa była Mu też znana...

Chciał ci przedstawić sposób pokonania
Ducha ciemności, gdy cię będzie dręczyć
Walką kuszenia, od lat twych zarania,
Żebyś się nie dał bezpodstawnie męczyć,
Żebyś do głębi nabrał przekonania,
Że zwalczysz wroga i mógł śmiało ręczyć
O swem zwycięstwie, jeśli twa pokusa
Będzie zwalczana przykładem Chrystusa.

Jak Chrystus zwalczał szatańskie ułudy?
Jako Bóg, przecież mógł użyć wszechmocy,
Tchnieniem - szatańskie koncepty i trudy
Mógł rozwiać, jak dym, księcia wiecznej nocy
I jego wszystkie wśród przyrody cudy
Mógł zmienić w nicość, słowem pełnem mocy,
A jednak, Chrystus ukrywa moc swoją
I walczy z wrogiem, bardzo zwykłą zbroją.

Nie zwalcza ducha ciemności - świętością,
Ani rozprawia z nim, o fałszu jego,
Nie zwalcza kuszeń rozumu bystrością,
W dziedzinie cudów wysiłku żadnego
Nie czyni, tylko z całą otwartością
Swej duszy - bierze tekst Pisma Świętego,
Mówi - po prostu, że jest napisano.
Powagą prawa - odnosi wygraną...

Chrystus przewidział, że w życiu człowieka
Największym bólem, będą kuszeń sidła;
Że najświętszego - ciężka walka czeka,
Że trudno będzie szatańskie mamidła
Poznać, że człowiek z bliska i z daleka 
Wciąż otoczony będzie przez straszydła
Przeróżnych kuszeń, gdzie książę ciemności
Będzie udawał anioła światłości.

Więc podał sposób bardzo pospolity
Zwalczania wroga, by wielkie i mały
Mógł go używać, nie wchodząc na szczyty
Doskonałości; grunt do walki stały
Nie jest oparty o niebios błękity,
Lecz w prawie Bożem umieszczony cały,
Onym kodeksem praw przez Boga danym
Możemy walczyć zwycięsko z szatanem.

Więc kiedy jesteś przez wroga kuszony,
Nie żądaj cudu, masz moc pokonania,
Spojrzyj na kodeks prawa zostawiony,
Rozważ, co czynić każą przykazania,
A choćby szatan w anioła zmieniony
Chciał zachwiać twoje jasne przekonania,
Gdy mu przytoczysz treść prawa Bożego,
Pierzchnie - i nic ci nie uczyni złego. 

Druga nauka bardzo ważna w treści,
O duszo ludzka! Jest w kuszeniu Pana;
Głęboką prawdę w swojem wnętrzu mieści,
Treść tej nauki powinna być znana.
Gdy życie będziesz pędzić wśród boleści,
Gdy będziesz walka, zwątpieniem targana,
Wśród pracy, cierpień, wszelakiego trudu,
Zdaj się na Boga, lecz nie żądaj cudu...

Bóg może czynić cuda swą wszechmocą,
Bóg gotów czynić cuda w każdej chwili
Tam gdzie konieczne; gdzie zwyczajną mocą
Można się obyć, to się człowiek myli,
Gdy liczy na to, że Bóg za pomocą
Cudu, nieszczęście, lub boleść uchyli.
Nie duszo! Pan Bóg nie uczyni tego,
Nie kuś w ten sposób Pana Boga twego...

Nie szukaj nigdy nadzwyczajnej drogi,
Idź w życiu prawa Bożego ścieżyną;
Nie tknie ci serca  z zawodów ból srogi,
Nigdy nie splamisz się rozpaczy winą,
Nidy nie zaznasz tej śmiertelnej trwogi
Z chwili, gdy ducha urojenia giną...
Idź w życie, zdana na los Opatrzności,
Dąż wciąż do Boga - prosto, jak najprościej.

Choćby ci szatan zmieniony w anioła
Rzucał pod nogi wszystkie świata czary,
Choćby cię złudą na wyżyny wołał
I tam - napełniał rozkoszą bez miary,
Pamiętaj - że on szczęścia dać nie zdoła,
Bo ono tylko płynie z wielkiej wiary
W powagę prawa danego przez Boga,
Poza tem, wszędzie, tylko ból i trwoga...

Wzmocnij tem siłę ducha odrętwiałą,
Że Ten, co zwalczył tak prosto szatana
Słowami Pisma Świętego, tam całą 
Potęgę złożył; więc naśladuj Pana,
A On ci za to, da wieczność wspaniałą,
Choć w życiu będziesz pokusą targana,
Śmiało postępuj drogą Opatrzności,
Dojdziesz w otwarte ramiona Miłości 
Odwiecznej...

Warszawa, 7.IX.1929.