Męka wewnętrzna przepala mą duszę,
Rozpacz mną miota, jak burza okrętem,
Nawet modlitwa sprawia mi katuszę,
Wszystko co czynię - zda mi się przeklętym!
Jeden jęk ciągle powtarzam, o Boże!
Podtrzymuj duszę moją łaską wiary,
Nie daj mi zginąć, błagam Cię w pokorze,
Choć boleść ducha, przeszła zwykłe miary.
Nie wiem dlaczego cierpię tak straszliwie?
Czy ten ból - karą? Czy śle go Twa miłość?
Nie znam co czynisz na mej duszy niwie?
W umyśle mroki, a w sądzie - zawiłość!
Gdy się przybliżam, to Ty, o mój Królu
Kryjesz przede mną swe Boskie Oblicze
Zamiast pomocy - ślesz katuszę bólu,
Zda mi się, że wciąż - odtrącasz mię z niczym.
Pomnij, o Panie! - męka odtrącenia,
Jest dla dusz ludzkich największą katuszą;
Wszak oną zowią - treścią potępienia
- Rozłąki Boga, po wsze czasy z duszą!
Czemu mi dajesz, już tu na tym świecie
Mękę tak straszną, w swej grozie i treści?
Która ogromem ducha mego gniecie,
Serce zatruwa - nadmiarem boleści...
Nie odpowiadasz na moje pytanie,
Choć konam z bólu, wśród serca udręki.
Jeśli do chwały Twej potrzebne, Panie,
Cierpienia moje, wspieraj mię wśród męki.
Jeśli tak trzeba, abym pozostała
Do mego skonu, wśród mroków i trwogi,
Żebym się ciągle duchem wyniszczała -
Zgadzam się na to, Stworzycielu drogi!
Stwórco wszechświata, o jedno Cię proszę
Jeśli przedłużysz mej duszy konanie,
Niech mękę życia wciąż z poddaniem znoszę,
Niech miłość Twoja wzrasta we mnie, Panie!
Warszawa, 14.09.1929 r.