Błogosławiony bądź na wieki Boże!
Za łaskę cierpień daną mojej duszy,
Żeś w serce moje wylał smutku morze,
Że płonę ogniem wewnętrznej katuszy.
Dzięki za gromy, które ciągle biją
W obecne czyny i przyszłości plany;
Dzięki za mroki, które duszę kryją,
Dzięki za wszystkie serca mego rany.
Dzięki. - Bo wierzę, że w wszechświecie całym
Najmniejszy atom nie ginie w nicości,
Że dźwięk najsłabszy nigdy nieprzebrzmiałym
Głosem się staje, tam - w nieskończoności;
Więc zamiast jęków z bólu, ślę westchnienia
Pełne miłości w niebieskie przestworza,
Zamiast złorzeczeń, niechże dziękczynienia
Słyszy ode mnie sprawiedliwość Boża.
Niechaj pieśń moja przez eteru fale
W całym wszechświecie przez wieki rozbrzmiewa,
W szczerej wdzięczności niech ku Bożej chwale
Męczeńskie serce ciągłe hymny śpiewa.
Jak ongiś z krzyża na krwawej Golgocie
Za wrogów modły słyszał wszechświat cały
Z ust Tego, który w największej sromocie
Konał za ludzkość - pozbawiony chwały.
Tak dzisiaj z krzyża męki mojej duszy
Niechaj usłyszy świat pieśń dziękczynienia,
Za żywot pełen wewnętrznych katuszy
Przyjmij, o Boże, te miłosne pienia.
Warszawa, 30.06.1929 r.
(Ostatni to wiersz pisany bez żadnej wiedzy poetyckiej; następne utwory pisałam już mając wytłumaczone zasady pisania poezji przez poznanego w sanatorium ks. Antoniego Chmielewskiego, którego fotografię umieściłam obok. Kapłan ten w drugiej połowie roku 1929 dawał mi osobiście wskazówki jak pisać, a potem w kilku listach przesłanych z daleka starał się uzupełnić moje wiadomości poetyckie. Jemu zawdzięczam wiedzę zdobytą w tej dziedzinie oraz ten impuls pobudzający mię do tworzenia dzieł większych).