Gdy duch mój spoczął na Kalwarii szczycie
I wzrok zatopił w ocean cierpienia -
Wśród mroku i chmur ciemnych na błękicie
Doznał w swej jaźni - łaski zachwycenia!
Olśniony Bóstwem na sromotnym drzewie
Promieniejącym z postaci Człowieka!
Poprzysiągł Stwórcy w swym natchnionym śpiewie,
Że doczesnego szczęścia się wyrzeka.
Łatwo przysięgać, gdy Bóstwa promienie
Padają w głębię rozmodlonej duszy
Wtedy rozkoszą staje się cierpienie.
A serce pełen miłosnej katuszy -
Składa w swym hołdzie korne uwielbienie,
dokąd znów oschłość uczucia nie zgłuszy.
Łatwo przysięgać - gdy jak na Taborze -
Widzi się wzrokiem ducha - Rąbek Chwały -
Lecz, gdy zanurzy Bóg w cierpienia morze -
Wtedy - ustają miłości zapały.
Nędza - pogrąża jaźń ducha w pokorze,
By plany Boże w nim się wykonały.
Warszawa, 12 luty 1951 r.