Gdybym to ja Panu pieśni śpiewać umiała
Na swych rozmyślaniach, w głębi mojej duszy,
Więcej o miłości mówić bym wolała,
Jak o nędzy swojej, bo już dość katuszy
Z tej ludzkiej niemocy wypływa dla Pana,
Więc po cóż Mu jeszcze to pieśniami głosić,
Wszak ona jest Jemu tak dokładnie znana,
Tak okropne skutki onej musiał znosić
W swej męce bolesnej i dziś nasze grzechy
Bardzo zasmucają Jezusa drogiego,
Że w tem umęczeniu On szuka pociechy;
Więc gdy Go przyjmuję do serca mojego,
To wnet zapominam, żem nędzna, żem mała,
Pośród ludzi wielkich - oświatą - znaczeniem
I tylko bym w miłość zamienić się chciała,
A duszę swą przejąć takim uwielbieniem
Dla Jego miłości, Jego poświęcenia,
Żeby tylko w Niego wciąż wpatrzona była
Oddając Mu wszystkie serca uderzenia,
W Niem tylko, przez Niego i dla Niego żyła!
Gdybym pośród ludzi oblubieńca miała,
To nawet i w onej na ziemi miłości,
Wciąż bym się już tylko o jedno starała,
Żeby jego duszy przysparzać radości.
Jeśli bym spostrzegła, że przyszedł zmęczony,
Że po całodziennej pracy i mozole,
Społecznemi sprawy został podrażniony
I głęboką bruzdę smutku ma na czole;
To gdybym ja jego naprawdę kochała -
Mogła żebym mówić wtenczas o swej złości,
O swych niedoborach, o tem żem niestała,
Że mogę dopuścić się dlań niewierności?
Czyżby to roztropna była taka mowa?
Czyżby ona dała duszy ukojenie?
Toż to byłaby dlań znów udręka nowa,
A nie przy kochanem sercu odpocznienie.
Bóg duszę człowieka na swój obraz stworzył
I w ludzką naturę Sam swe Bóstwo wcielił,
Tem ogień miłości w duszy naszej złożył
I sercu ludzkiemu wielkich sił udzielił.
Więc chociaż z natury swej człowiek jest mały,
Chociaż się chwiejnością i grzechami kala,
Lecz złączony z Bogiem dochodzi do chwały,
Bo Wszechmocny kochać mu Siebie pozwala.
Mało - że pozwala, On pragnie miłości
Od tego marnego swojego stworzenia,
Widząc jej oznaki doznaje radości
W swojem Bożem Sercu i do zjednoczenia
Z swą Boską naturą bardzo subtelnego
Dopuszcza człowieka, który Go miłuje,
Takiemu odkrywa tajniki swojego
Serca, w obcowaniu z nim rozkosz znajduje.
Stąd wnoszę, że żąda objawów miłości
Na sposób nasz ludzki - serdeczny i miły
Kiedy w naszem sercu, jak Bóg-Człowiek gości,
Do życia znojnego dodając nam siły.
Niechże cię duszo ma już nie dręczy trwoga,
Żeś nędzna, żeś chwiejna i niegodna Pana,
Bo losy swe zdałaś w ręce swego Boga
Bo losy swe zdałaś w ręce swego Boga
I jesteś odwieczną miłością kochana!
Warszawa, 22.03.1927 r.