(Na prośbę jednej z sióstr ułożyłam dla nieznajomej osoby)
Słyszałam, że Bóg darzy
cię w życiu cierpieniem,
Że dusza twa się miota
wśród mąk i ciemności;
Więc czując tchnienie Boże,
spieszę z ukojeniem,
Choć cię nie znam; lecz mając
dużo świadomości
Z własnego doświadczenia
bo Bóg w swej miłości,
Wiedzie ducha mojego
drogą, która drżeniem,
Lękiem wielkim przejmuje,
aż do szpiku kości,
Jednocześnie napełnia -
cierpień zrozumieniem.
Na tej wewnętrznej drodze,
Bóg, ciągle mi kruszy
Szczęście życia mojego,
- rwie wszystkie zamiary,
Nawet chwile modlitwy
są ogniem katuszy.
Zda się, że Bóg wymierza
tylko ciągłe kary
A jednak, ten stan ducha,
miłości nie głuszy
Chętnie składam w ofierze
całopalne dary...
Ducha pokrewny boleścią
Bóg żąda, byś ciągle żył,
Nie błyskiem szczęścia, lecz - treścią...
On do tych walk, doda sił.
Nie płacz, że kochani twoi,
Przeszli na Niebieski Dwór,
Myśl o nich, niechaj cię zbroi
W siłę, wśród cierpienia chmur.
Gdy strudzon życiowym bojem,
Pogrążysz się w wiecznym śnie,
Wtenczas odetchniesz pokojem,
Bóg z twymi - połączy cię.
Bóg pragnie dać ci łask wiele,
Więc miłuj tę Bożą dłoń,
Choć drogę twą cierniem ściele,
Tam! - chwałą uwieńczy - skroń...
Warszawa, 14.10.1929 r.