Poranek mroczny - adwentu czas,
Nieboskłon we mgłę spowity...
Serce w mym wnętrzu zimne jak głaz,
Duch się nie wzbija na szczyty...
Choć dzień imienin obchodzę dziś,
Serce ściśnione cierpieniem
Oschłość bolesna gnębi mą myśl,
Smutek otoczył mię cieniem.
W życiu dobiegam kresu mych dni,
Dopijam bolesnej czary...
Niewdzięczność rani - z ócz płyną łzy,
Brak sił do dalszej ofiary...
Smutną zadumę przerywa krok
Dobrze znanego Kapłana,
Za słuchem idzie zdumiony wzrok,
Zcisza się myśl skołatana...
Bóg widząc głębię wewnętrznych mąk,
Zsyła mi promień radości,
Oto za chwilę z kapłańskich rąk
Jezus w mym sercu zagości!
Anielskich skrzydeł odczuwam wiew!
Msza dziś w pokutnym kolorze,
Z oddali słychać roratni śpiew,
Chylą się czoła w pokorze!
W mroki Tajemnic pogrążam się,
Myśl w strop niebieski ulata!
Kapłan wszechmocy Słowa z ust śle...
Z niebiosów zstąpił Pan Świata!
I oto jako Najdroższy Dar
Wstępuje w głębię mej duszy,
By rozpłomienić Miłości Żar
Mimo wewnętrznych katuszy!
Gdy w Hostii dotknął mych drżących warg
Swym Pocałunkiem Pokoju,
Serce nie śmiało wymawiać skarg,
Duch - nabrał siły do boju!
Warszawa, 23 grudnia 1953 r.