Wciąż mnie prowadzisz

Wciąż mnie prowadzisz cieśniną cierpienia,
Ciemną i pełną udręczenia ducha!
Wiem, że w tym pomoc dla mego zbawienia...
Na widok nędzy - przenika mnie skrucha,
Stan skruchy w sercu miłość rozpłomienia,
Mimo, że dręczy je ciemność - posucha!

Gdyby Cię duch mój w niebiańskim obłoku
Na górze Tabor ujrzał w blaskach chwały
I wraz z Mojżeszem stanął przy Twym boku
Chłonąc bezkresnej miłości upały,
Niczym ta łaska - wobec cierpień mroku,
Którym mnie darzysz z Kalwaryjskiej Skały!

***

Zranioną głowę - konającym gestem
Schylasz ku ziemi na sromotnym drzewie...
Krople Krwi płyną z wymownym szelestem!
Kona Bóg-Człowiek, a świat o tym nie wie!
Królu mej duszy! Ja pod krzyżem jestem!
Wielbiąc Twą Mękę w tym natchnionym śpiewie.

Czyż mogę żądać wobec Tej Ofiary,
Byś mnie uwolnił z wewnętrznych katuszy?
Czyż nie wychylę wszelkich cierpień czary?
Którą podajesz mej zbolałej duszy!
Panie! Tyś moją siłą w mrokach wiary!
Kornej miłości żaden ból nie zgłuszy!

Warszawa, 3 lutego 1954 r.